Dzisiaj będzie trochę inaczej. Dzisiaj będzie o camino. Krótko, ale z małym przesłaniem.
Jak wiadomo jeden ze szlaków jakubowych do Santiago wiedzie przez Portugalię. Jest w Portugalii jeszcze drugi szlak – caminho de Fátima – który, jak sama nazwa wskazuje, prowadzi do Fatimy. Podczas naszej podróży udało nam się natrafić na kilka oznaczeń tych szlaków.
Zawsze gdy natrafię w Polsce lub na świecie na ślady camino, czuję taki sentyment. Może i nostalgię. I na pewno tęsknotę. Tęsknotę za szlakiem. Za wędrowaniem. I za Santiago. Za tą atmosferą. Za długimi kilometrami. Za zmęczeniem. Za odkrywaniem siebie i swoich słabości. I za przezwyciężaniem ich. Za spotykanymi na szlaku ludźmi. Nawet za przeklętą sjestą, przez którą umierasz z głodu bo sklepy zamknięte.
(W Cascais, przy ratuszu)
(Buen Camino!)
Czasem z radością wracam do mojego starego wpisu o camino. Wiele od tego czasu się wydarzyło, wiele zmieniło.
Teraz być może tęsknię jeszcze mocniej. Od ostatniej wędrówki minęły już 4 lata i niestety na razie kolejna się nie szykuje. Nie dam rady. A właściwie kolana nie dadzą rady. I ta bezradność wkurza najbardziej. To uczucie, kiedy napotykasz na przeszkodę, której przeskoczyć nie możesz. Po głowie chodzi mi myśl, żeby spróbować wyruszyć na rowerze. Będzie to wymagało dużo więcej przygotowań i zachodu niż przy pieszej wędrówce, ale skoro drzwi są zamknięte, to może warto spróbować oknem?
(W Porto, przy katedrze)
(Fatima w lewo, Santiago w prawo)
Trafiłam ostatnio w otchłani Internetów na fanpage i blog Szalonej Fiony. Natalia ruszyła na szlak, aby opowiadać swoją historię i namawiać innych do dzielenia się swoim szpikiem i ratowania życia. Świetna inicjatywa. Powoli jej wędrówka dobiega końca, ale pomyślałam, że mimo to warto przy tej okazji o niej wspomnieć. Może kogoś z Was zainspiruje jej historia i coś dobrego z tego wyjdzie… 🙂
Martyna